Upamiętnienie w Stoczku Łukowskim


Pośród tych historii niełatwej współpracy, jakie Państwo słyszeli, mamy też przykłady współpracy, która była znacznie lepsza, niż nasze oczekiwania czy obawy.
Bardzo późno, bo już długo po zakończeniu projektu wykonawczego i nawet po pierwszej wizycie w Instytucie Yad Vashem, powiadomiono nas o planowanym spotkaniu z przedstawicielami komisją rabiniczną do spraw cmentarzy.
Po poprzednich doświadczeniach, na pierwsze spotkanie szliśmy mocno spięci, ale tym razem, nasze skoncentrowanie się na ochronie ofiar i podporządkowanie temu zadaniu wszystkich rozwiązań sprawiło, okazało się dokładnie tym, czego oczekiwała komisja.

Dyskusje i ustalenia z jej przedstawicielami nie tylko pozwoliły nam poznać wiele reguł z zakresu prawa żydowskiego dotyczącego miejsc pochówku, ale miały duży i konstruktywny wpływ na projekt w warstwie technicznej i symbolicznej.
Dzięki nim wiedzieliśmy jak modyfikować przebieg ściany wokół polany mogił, w miarę odkrywania w wyniku postępujących prac archeologicznych kolejnych grzebalisk, w czym pomógł też założony od początku jej nieregularny kształt.

Zmieniliśmy również sposób posadowienia ściany pamięci wokół polany mogił – zamiast na ciągłym fundamencie, jest oparta na ręcznie wkopywanych betonowych studniach, dzięki czemu znaczna jej część jest zawieszona nad ziemią, co ograniczyło zakres ingerencji w grunt.
Powstały też w obrębie polany trzy sarkofagi w których deponowane są odnajdywane wciąż na terenie wokół upamiętnienia szczątki ofiar.

Ta dobra współpraca i wzajemne zaufanie zbudowane podczas realizacji projektu w Sobiborze sprawiła, że pracujemy obecnie z komisją na co dzień, tym bardziej, że część jej pracowników prowadzi też fundację Zapomniane, która zajmuje się odszukiwaniem, badaniem i oznaczaniem grobów żydów pomordowanych w trakcie wojny, a my pomagamy tworzyć upamiętnienia tam, gdzie miejsce i społeczność są już na to gotowe.

Skala tych miejsc jest nieporównywalna z Sobiborem, ale sam proces konsultacji jest dokładnie tak samo istotny, żeby zbudować wśród wszystkich zainteresowanych stron, a w takich przypadkach, zwłaszcza u sąsiadów i przedstawicieli lokalnej administracji poczucie identyfikacji z upamiętnieniem, współwłasności i współodpowiedzialności za nie, jako miejsce pochówku sąsiadów, co zwiększa szanse na zachowanie ciągłości zbiorowej i indywidualnej pamięci. Przetrwanie jej już po tym co jest utrudnione, kiedy ostateczny kształt jest wynikiem arbitralnych decyzji twórców.

Na zdjęciach wiedziecie Państwo warsztaty dla dorosłych i młodzieży organizowane przez Fundację Zapomniane, w których wspólnie przygotowują drewniane macewy – pierwsze elementy upamiętnienia jakie pojawiają się w miejscach grzebalisk po ponad osiemdziesięciu latach.

Są lapidarne, pozornie kruche, wykonane z drewna, teoretycznie łatwe do zniszczenia, ale o dziwo – kiedy już ostają wkopane, niemal nigdy nie zostają usunięte.

To co powiedziałem przed chwilą, że wcześniej w miejscach tych nie było żadnych upamiętnień, nie zawsze jest prawdą – w niektórych miejscach, pozornie niemych, nieoznaczonych pojawiają się wycięte gdzieś, na drzewie, albo wyryte na słupku krzyże czy gwiazdy, czasem przypinane filcowe zawieszki – choć jak widać, nie wszystkie te spontaniczne działania są równie subtelne.

Czasem jest to po prostu zasadzone drzewo, czasem nie orane w tym miejscu pole, czasem niestety jest to też wysypisko śmieci – te nieoswojone, spychane na margines świadomości miejsca są do czasu ich oswojenia.

Czasem, udaje się pozyskać środki finansowe na zrobienie trwałego upamiętnienia – tak jak

To dwie masowe mogiły w lesie Rząśnik koło miejscowości Szumowo – miejsce spoczynku około 1500 osób. W połowie lat 70-tych powstał tam pomnik, ale treść inskrypcji bardziej zacierała sens miejsca niż stanowiła upamiętnienie.

Nie mniej sam pomnik zdążył się wpisać w krajobraz pamięci okolicznych mieszkańców, jego stan techniczny był bardzo dobry, dlatego postanowiliśmy go zachować.

Na pomniku, czego nie widać niestety na tym zdjęciu, na jednym z kamieni ktoś kiedyś wykuł mały krzyż on również pozostał, choć nie nic wspólnego z tożsamością ofiar, stanowi świadectwo czyjejś troski o to miejsce, gest jaki na miarę swojej wiedzy i wrażliwości wykonał ktoś by oznaczyć je jako grób.

Teraz, żeby tę tożsamość ofiarom przywrócić, w jego powierzchni została wycięta gwiazda oraz pięć hebrajskich liter, tzw. tancewa której znacznie ,można przetłumaczyć „Niech jego/jej dusza zostanie związana w węzeł życia”


W miejsce płyty z starą inskrypcją ustawiony został granitowy obelisk, wykonany z tego samego materiału co stary pomnik. Na jego powierzchni znalazła się inskrypcja i imiona oraz nazwiska tych osób, które udało się zidentyfikować.


Same groby zostały oznaczone - narożniki wyznaczają znaczniki wykonane z tego samego granitu, w postaci surowych prostopadłościanów, na szczytach których wykute zostały litery „pe” i ‘nun’ – co oznacza „tu pochowany”.
Na powierzchni grobów zostały wykonane nasadzenia roślin, które mają zabezpieczyć ich powierzchnię. Projekt nasadzeń wykonany przez Natalię Budnik, architektkę dla krajobrazu, był konsultowany z miejscowym leśnictwem i botanikami.

Niektóre z elementów upamiętnień wykorzystujemy w kolejnych miejscach, ale zawsze dostosowując je do zastanej sytuacji.
Te surowe granitowe znaczniki, których materiał i strukturę podyktował istniejący pomnik w Szumowie, doczekały się tak spektakularnej reinterpretacji w wykonaniu kamieniarzy i konserwatorów z Grupy Konserwacja a zwłaszcza Magdy Olszowskiej.
Stało się to przy okazji upamiętnienia blisko tysiąc bofiar, zagrzebanych przy synagodze w Łęcznej – bardzo dobrze zachowanemu i niedawno odrestaurowanym częściowo budynku.

Zupełnie więc inne miejsce, inne otoczenie, inne sąsiedztwo zabytku skłoniło do zastosowania innych materiałów i rozwiązań, większej dbałości o detal, choć całość posługuje się formami i językiem który jest zaczerpnięty z upamiętnienia w Szumowie.

Na koniec drobny przykład z innego zakresu naszej pracy – oznaczania zapomnianych, zniszczonych albo jak w stoczu Łukowskim zagubionych w gęstym lesie cmentarzy. Czasem końcowa interwencja – gest w którym staramy się stworzyć choć pomnik tego miejsca, ze względu na ograniczenia finansowe i czasowe wymaga niemal improwizacji.
W tym przypadku, z powodów które nie są w tym miejscu najistotniejsze, było to dosłownie 5 tygodni. Na terenie nie udało się nam znaleźć ani jednej macewy. Na szczęście oa istotna praca u podstaw, zaczęła się dużo wcześniej i lokalna społeczność oraz władze zaczęły poczuwać się do odpowiedzialności za to miejsce. Mieliśmy więc do dyspozycji min zaczerpniętą z relacji okolicznych mieszkańców ciekawą historię – otóż ze względu na fakt, że lokalna społeczność żydowska była wyjątkowo biedna, bardzo często zamiast macew wykorzystywano jako pomniki polne kamienie, na których wykuwano, albo po prostu malowano inskrypcje.
Takich kamieni, większych i mniejszych było w okolicy mnóstwo, więc zdecydowaliśmy, że wybierzemy jeden z nich, przetniemy go i wkorzuystamy jako skromny, ale może bardzo adekwatny pomnik.

To nie koniec pracy, ponieważ będziemy może już w tym roku szukali sposobu na oznaczenie granic cmentarza – co będzie o tyle trudne, że las jest tam wyjątkowo gęsty ale na pewno znajdziemy sposób, by nie tyle z nim walczyć, co go wykorzystać.

Nie w każdym przypadku z różnych przyczyn występujemy jako projektanci, czasem tylko konsultujemy i pomagamy rozwiązywać problemy techniczne, a formy które opracowujemy są zmieniane i reinterpretowane przez innych naszych partnerów, ale staramy się wspólnie powoli wypracować pewien język projektowy, który być może kiedyś zbierzemy w rodzaj księgi znaków i udostępnimy wszystkim, którzy będą chcieli wykonać jakieś upamiętnienie by uniknąć nadmiernie spontanicznych form – jak choćby sprejowania drzew.

To tylko część szerszego projektu, który już trwa, – jedna z jego części, rodzaj podręcznika czy instrukcji jak postępować w miejscach związanych z Zagładą jaki i żydowskimi cmentarzami - do kogo się zwrócić, co wolno a czego nie powinno się robić, jakie procedury i konsultacje są niezbędne, niedługo będzie rozpowszechniany przez naszych trzech głównych partnerów - Fundację Zapomniane, Stowarzyszenie FestivALT, i fundację Urban Memory.

Mamy świadomość, że takich miejsc są w naszym kraju dosłownie tysiące i tylko niewielki procent został do tej pory w ogóle zidentyfikowany, nie wmówić o jakiejkolwiek formie upamiętnienia, więc nie jesteśmy w stanie wszędzie osobiście się angażować, ale w przyszłości chcemy podzielić się tym co uda się nam wypracować.


Jak na wstępie powiedzieliśmy, jesteśmy teraz z Państwem w Gdańsku, ponieważ już od kilku miesięcy zaczęliśmy pracę nad przywróceniem pamięci o cmentarzu żydowskim we Wrzeszczu,
Są również setki cmentarzy – nie tylko żydowskich które powoli są usuwane z przestrzeni i pamięci


Ten sposób wykonywania upamiętnień i zabezpieczeń grobów, przy użyciu zieleni i materiałów które już znajdują się w okolicy, jest częścią idei zielonych upamiętnień, jaką wspólnie staramy się wprowadzać w upamiętnieniach, nie tylko z powodów ekologicznych, ale też dzięki świadomości, że miejsca te, ich krajobraz, otaczająca je przyroda, drzewa i kamienie są częścią rzeczywistości jaka towarzyszyła ofiarom w ich ostatnich chwilach.


Rozważania dotyczące takiego podejścia są przedmiotem prowadzonych od lat badań, zainteresowanych możemy odeslać na początek do numeru 2/2017 Tekstów Drucgich o Środowiskowej historii Zagłądy.


Tytułem podsumowania - nie wiemy oczywiście, jak ten sposób myślenia – tworzenie ‘architektury melancholii”, zostanie zweryfikowane przez czas i zwiedzających, ale na pewno, współgra on z ideą inkluzywności ułatwiając adaptację różnych oczekiwań, pozostawiając więcej miejsca na interpretację, przy zachowaniu jednocześnie tego, co jest kluczowe – ochrony zmarłych, ofiar i przynależnej im przestrzeni.